wtorek, 23 października 2018

Jak wytresować smoka w Odenwaldzie,
czyli dzień trzeci.

 
Pomimo nocnej zmiany czasu, z zimowego na letni, o której zupełnie zapomniałem, udało  mi się nie zaspać na wschód słońca. Miejscówkę znalazłem i zarezerwowałem sobie poprzedniego wieczora i tak w porannym półmroku spieszyłem już uliczkami miasteczka, z aparatem na szyi, statywem pod pachą i plecakiem na tym, na czym się go zazwyczaj nosi. Celem było wzgórze zamkowe, a czas uciekał jak szalony. Miasteczko spało jeszcze i nie ma mu się, co dziwić była w końcu niedziela, a uszczuplony czas spania o godzinę dawał się odczuć. Panowała, więc zupełna cisza, zakłócana od czasu do czasu, z rzadka przejeżdżającymi samochodami. Dotarłem do murów zamku i rozpocząłem wspinaczkę  na mury.

sobota, 25 sierpnia 2018

Sarny, jelenie i morze głazów czyli Odenwald cz. 2


Poranek przywitał mnie pięknym słońcem. I choć w planach miałem niezwłoczny start w kierunku Ogrodu Angielskiego w Eulbach, to nie mogłem sobie darować zobaczenia jeszcze raz rynku w pięknym wiosennym słońcu. Ogarnąłem, więc śniadanie, spakowałem busa, wziąłem aparat i poszedłem jeszcze na krótki spacer po rynku. W czasie, którego udało mi się zdobyć nowego pina na kapelusz.

piątek, 27 lipca 2018

Weekendowy wypad do Odenwaldu cz. 1


Piątek, weekend, bus, włóczęga. Ten ciąg przyczynowo-skutkowy stał się od pewnego czasu oczywisty. Jest tylko jedna zasada. To musi specjalny piątek. Bo dla innych, może i piątek jest jednoznaczny, dla mnie niestety, nie jest on taki oczywisty. Jaki więc jest ten specjalny piątek? Jest to piątek przed wolnym weekendem. W takie piątki, mogę spakować busa i ruszyć gdzie bądź. Tak też zrobiłem w ten, pochmurny, wiosenny, ale wolny... piątek (zna ktoś synonim do piątek?) Cel od dawna odkładany, acz niedaleki - Odenwald. Wyżynna kraina położona pomiędzy Frankfurtem nad Menem i Stuttgartem, w pionie, a między Renem i Menem w poziomie.

wtorek, 15 maja 2018

Nad morzem północnym w Wilhelmshaven


Tak się zdarzyło, nie pierwszy z resztą raz, że trafiłem nad morza północnego wybrzeże. Styczeń, to może niewymarzona pora by nad morze jechać..., chyba dla was! Środek zimy to najlepsza pora by cieszyć się pięknymi plażami i morskimi falami... w samotności. Najlepszy moment na nadmorską fotografie i samotny wzdłuż wody spacer. Ale może akurat nie, kiedy zimny wieje. Mój spacer, rozpocząłem więc od kawy w nadmorskiej restauracji. Gorącej kawy. Kawy z nadzieją, z taką nadzieją, że może, gdy ją wypije, wyjdzie słonko i zrobi się trochę cieplej.

piątek, 6 kwietnia 2018

Kapelusz w Monachium


Po dniu spędzonym na dzikim narceniu po alpejskich stokach, nadszedł czas na opuszczenie Austrii. I tak, kamper i kapelusz dotarli do bawarskiej stolicy - Monachium. Gdzie razem z cahirrem udaliśmy się do Olympiapark, pozostałości po roku 1972, gdy rozgrywały się tu letnie igrzyska olimpijskie. Igrzyska, o których pamiętamy, głównie przez pewien krwawy incydent. Zanim jednak dotarliśmy do wioski olimpijskiej, poszliśmy rozgrzać migawki w domu BMW.

czwartek, 1 marca 2018

Hallstatt - kolejne spełnione marzenie


Poranek wstawał leniwie, wiem, bo obserwowałem jego leniwe wstawanie zza kierownicy. Myślałem, że gdy rano wyjeżdżać będę z parkingu, będzie świtać. Niestety dzisiaj wyjątkowo wyprzedziłem świt i witałem się z nim, jadąc na poszukiwania parkingu. Powoli robiło się widno, a ja mogłem dojrzeć góry i jezioro, których poprzedniego dnia z uwagi na wszechogarniającą ciemność, nie widziałem. Tako też skoro pojawiły się góry, a czasu miałem dość, zatrzymałem się na parkingu przy drodze, by rozruszać zaspaną migawkę.

wtorek, 13 lutego 2018

Kamperowej wyprawy ciąg dalszy


Po smacznie przespanej, w cieplutkim busiku nocy, nastał praski poranek nad Wełtawą. Poranek pełen deszczu, chłodu i chmur. Poranek, który zupełnie nie zachęcał, by cokolwiek zwiedzać, ba, nie zachęcał nawet by wychodzić z ciepłego i przytulnego busika. Kapelusz leżał smętnie przy oknie spoglądając na moczony grubymi kroplami krajobraz i zdawał się mówić "Stary, zapomnij, że w tę pogodę gdziekolwiek wyjdę skoro mam urlop." Spojrzałem na aparat, ale i on nie pałał chęcią moczenia obiektywu. Tylko książka uśmiechała się do mnie nieśmiało. "Chłopaki! Zjedzmy, zatem śniadanie w spokoju i zróbmy to, co normalni ludzi na urlopie - nie stresujmy się." Kompani podróży przystali na moją propozycje, wziąłem się zatem za przygotowanie śniadania. Bo pomimo tej całej personifikacji, byłem jedynym osobnikiem w busie, który by żyć potrzebuje jeść.

poniedziałek, 5 lutego 2018

Pierwsza Wyprawa Kamperem
Praga



 Po drobnych przygodach, oraz znacznym opóźnieniu, wreszcie rozpocząłem dziewiczą podróż busem. Pierwsze pakowanie i przygotowanie kampera do zimowej wyprawy zaowocowało czterogodzinnym opóźnieniem ze startem, ale to jest właśnie największa zaleta podróżowania kamperem, że nigdzie nie muszę się spieszyć i w każdej chwili mogę zmienić plany. Choć do końca nie byłem pewien czy wziąłem wszystko - ruszyłem, by już po niespełna 5 godzinach znaleźć się w centrum Pragi i jeść kolacje na kempingu z widokiem na Wełtawę.

poniedziałek, 8 stycznia 2018

Świąteczna wizyta w Małej Moskwie



Święta, święta i po świętach, jak to mówią maruderzy. Korzystając z poświętowego wolnego, zaprowadziły mnie nogi, a bardziej koła, do Legnicy. No dobra sam z siebie tam nie pojechałem, przekonała mnie pewna szalona Blondynka, której pierwej pragnę posłać najserdeczniejsze pozdrowienia. Słoneczna Blondynko, bądź więc pozdrowiona i uśmiechaj się wciąż i wciąż, oraz serdeczne podziękowania za bycie moim przewodnikiem przez granice fikcji i rzeczywistości.