poniedziałek, 5 lutego 2018

Pierwsza Wyprawa Kamperem
Praga



 Po drobnych przygodach, oraz znacznym opóźnieniu, wreszcie rozpocząłem dziewiczą podróż busem. Pierwsze pakowanie i przygotowanie kampera do zimowej wyprawy zaowocowało czterogodzinnym opóźnieniem ze startem, ale to jest właśnie największa zaleta podróżowania kamperem, że nigdzie nie muszę się spieszyć i w każdej chwili mogę zmienić plany. Choć do końca nie byłem pewien czy wziąłem wszystko - ruszyłem, by już po niespełna 5 godzinach znaleźć się w centrum Pragi i jeść kolacje na kempingu z widokiem na Wełtawę.




Po zjedzonej kolacji ruszyłem w miasto. Ogarnięcie metra zajęło mi chwilę, ale potem już bez większych przeszkód dotarłem do Mostu Karola i rozpocząłem zwiedzanie. Muszę przyznać, że do Pragi nigdy mnie nie ciągnęło i to był błąd, bo miasto robi niesamowite wrażenie, szczególnie nocą. Szybko, zatem przestał mnie dziwić dziki tłum ludzi, pomimo później pory. Wyjąłem statyw - nie, dlatego, że było ciemno i zdjęcia wychodziły ruszone, ale po to by zaznaczyć swoją obecność w tłumie z nadzieją, że może mniej ludzi będzie mi wchodziło w kadr - próżna nadzieja. Chodziłem i cykałem, aż mi palce zmarzły.






Dochodziła 23, zachęcony olbrzymim tłumem, oraz marznącymi palcami, postanowiłem, wypić kawę w jednej z pobliskich knajpek. Wtedy się zdziwiłem, że nawet 50 minut przed zamknięciem, kelnerzy nie chcieli mnie już wpuścić, bo mówili, że zamykają. - Przecież nie będę pił kawy przez godzinę! - A może to wina mojego kapelusza, który w tym mieście czuł się wyjątkowo samotny. No nic, skoro nie chcą na mnie zarobić, to ja zarobić im nie dam, założyłem rękawiczki i poszedłem dalej fotografować.






O Prago piękna, Prago wspaniała.... Oczywiście, brakowało mi odrobinę muru pruskiego, bo jakże to tak bez drewna. Ale poza tym, to miasto ma niesamowity klimat. Most Karola, został już daleko za mną a ja wędrowałem praskimi uliczkami, nie patrząc na zegarek, ani na mapę, po prostu szedłem od jednego ujęcia do drugiego i dalej. Aż tu nagle przebłysk geniuszu, może by tak spojrzeć na mapę, bo to już północ, a ja nie wiem gdzie jestem...






Tak też powróciłem na most, wyrabiając w ten sposób 200% normy, gdyż w planach miałem przejść nim tylko raz. Tłum trochę się przerzedził, chłód trochę..., nawet nie wiem, już go nie czułem. Pogrążyłem się w rozmyślaniach i planowaniach. To dopiero pierwszy dzień, co zrobię jutro, dokąd pojadę? Na prawdę piękna jesteś Prago, ale chyba nie w moim typie. Nasz romans nie rozkwitnie, pozostańmy tylko przyjaciółmi. Takimi przyjaciółmi, którzy o sobie za wiele nie myślą, ale gdy są w pobliżu to się odwiedzają. Nie bierz, proszę tego do siebie, ale moje serce zostało przy Germanii, ale nie martw się, na pewno nie jeden marzy o Tobie po nocach, ale ja się do nich zaliczał nie będę. Toteż jutro ruszę dalej, ku krajobrazom bliższym memu sercu.






Ruszyłem ku stacji metra. Swoją drogą, nigdy nie ogarniałem komunikacji miejskiej, bo wolę jeździć autem, rowerem, nogami, deskolotką, czymkolwiek bylebym nie był zależny od innych i mógł pojechać gdzie chce. No, ale metro czeskie było dla mnie niesamowitą zagadką. Ten język jest niby podobny do Polskiego, ale ja chyba jakiś nielingwistyczny jestem. Toteż czytając rozkład jazdy, czy też instrukcję obsługi biletów, zastanawiałem się czy ktoś sobie ze mnie żartów nie robi. Z tego samego powodu, jak już musiałem z kimś porozmawiać, pierwsze pytanie, jakie mu zadawałem, to czy przypadkiem jegomość nie mówi po niemiecki, bo wtedy byśmy oboje/obaj, mówili jednym językiem, może koślawo, ale tym samym.



Do busa dotarłem po pierwszej w nocy. Włączyłem ogrzewanie, zrobiłem herbatę i usiadłem do pisania, bo co miałem robić w oczekiwaniu na ciepłą wodę. Gdy woda się zagrzała, poszedłem przetestować kamperowy prysznic, wtedy odkryłem, że bus stoi krzywo. Oczywiście, na przyrodę nigdy nie można liczyć, ta suka nigdy nie pójdzie Ci na rękę, zawsze musi być tak jak ona chce. Znaczy to, że woda nie do końca chętnie spływa do odpływu i odrobinka zawsze zostawała. Taka nauczka na przyszłość, żeby lepiej wypoziomować busa, bo przecież w nocy, świeżo umyty, tego robić nie będę. Z pomocą ścierki, zmusiliśmy wodę by poszła tam gdzie jej miejsce, a ja udałem się w tak zwane kimono, w pierwsze kamperowe kimono, a głowie wciąż miałem obrazy z Pragi i nadzieję, że Wełtawa w nocy nie podniesie się za bardzo.






Pozdrawiam 
Qbala Kapelusz

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz