Po tygodniu przepełnionym deszczem, nadszedł w końcu dzień słońca.
Szczęśliwie trafiło na sobotę. Korzystając, więc z okazji, wziąłem kapelusz i
pojechałem szukać piękna.
Długo szukać nie musiałem, bo już za piętnastym kilometrem moje oczy
stawały się coraz większe, a ręce puściły w końcu kierownicę, a chwyciły za
aparat fotograficzny. - Tutaj następuję dość istotna uwaga, format zdjęć w
aparacie ustawiony miałem na. RAW, a o tym, co z tego wynikło, będzie później.
Oddałem się fotografowaniu. Cykałem i cykałem, klatka po klatce, a gdy
wyczerpałem jedną lokację, jechałem do następnej i następnej…
Promienie zachodzącego słońca rozgrzewały zieleń lasów i łąk, tworząc
piękne kompozycje. Piękno kompozycji rozgrzewało moje serce i mój zapał. Mój
zapał rozgrzewał matrycę, która to rozgrzewała cały aparat. Nim się spostrzegłem
wszyscy płonęliśmy z zachwytu. Tylko silnik diesla zdawał się pracować w swojej
zwyczajowej temperaturze, nie dając po sobie poznać jakichkolwiek oznak
radości, smutku czy wzburzenia. Klekotał w sobie tylko znany rytm z wrodzonymi
sobie gracją i momentem obrotowym.
Sobotni relaks na 100%. Jednakże po powrocie do domu, gdy chciałem obejrzeć
zdjęcia którem uczynił, okazało się to nie tak proste. Nowy format RAW okazał
się dość opornym zawodnikiem w starciu z softwarem, który posiadałem i ot nowy
problem. Tak poznałem Capture One, z którym od razu wszedłem w bliższą relacje,
a ta, następnie przerodziła się w poważniejsze uczucie. Lecz jeszcze za
wcześnie by cokolwiek wiedzieć na pewno. Na razie daje nam 30 dniowy okres
próbny, co będzie potem, tego jeszcze nie wiem, ale prawdopodobnie zrobię
następny krok...
Qbala Kapelusz










Brak komentarzy:
Prześlij komentarz