-I gdzie w końcu jedziesz na wakacje? - Zapytał mnie mój przyjaciel.
-Na Mallorce.
-Aa... to bardzo oryginalny kierunek, tam jeszcze nikogo nie było, a na pewno nikogo z Niemiec. - ta ironia nie była potrzebna. Wiedziałem że to bardzo popularne miejsce na wakacje wśród Niemców, ale skoro już wszyscy tam byli..., to teraz moja kolej. Poza tym na pewno nie jest tak źle.
Mój przyjaciel miał niestety racje i pomimo niewakacyjnego terminu wyjazdu, na wyspie roiło się od szwargoczących turystów, którzy umiłowali sobie pozostawianie butelek po piwie i innych trunkach, na plaży i wszędzie gdzie tylko się dało, oczywiście oprócz śmietników.
Ale dość narzekania na zachodnich sąsiadów, ponarzekajmy trochę na właścicieli owego kawałka lądu na morzu śródziemnym. Otóż nie rozumiem dlaczego, pomimo tak wielu Niemieckojęzycznych gości, obsługa mojego hotelu mówiła zaledwie po Hiszpańsku i odrobinę po Angielsku (jakby to był jakiś międzynarodowy język).
Po pierwszej irytacji, spowodowanej obecnością na wyspie najgorszego z żyjących na tym globie ssaka - człowieka. Rozpocząłem cieszyć oko pięknem wyspy, morza i gór. Jedno oko, bo drugie przymykałem na wszechobecny bród, prostą do porzygania architekturę i pozostałą beznadziejną działalność idioty, czyli człowieka.
Z napiętego, jak guma w gaciach planu zwiedzania, trzeba było wybrać miejsca najistotniejsze i najpiękniejsze. Wybrałem więc... wszystko i rozpocząłem walkę o każdą minutę. W pierwszy dzień złożyłem hołd matce całego transportu lądowego - Kolei. Małym drewnianym ciuchciągiem ruszyłem na poszukiwanie wymarzonego "Drzewka Cytrynowego" do Soller.
W drugi dzień odebrałem Pandę i rozpocząłem zwiedzanie na kołach. Podziwiałem piękne widoki zza kierownicy, prowadziłem Pandę po krętych drogach i przeżywałem każdą z tych pięknych chwil rozmyślając o wyższości motoryzacji wszelakiej nad włoską.
![]() |
| Na zdjęciu wyraźnie widać że Renault jest wyżej niż Fiat. |
W trzeci dzień poczułem się skołowany, bo padał deszcz, więc wszedłem pod ziemię, by wśród stalaktytów, stalagmitów, stalagnatów i stala... a w zasadzie z dala od deszczu, w ciszy oddać się rozmyślaniu nad sensem życia.
Niestety z ciszy nici, bo liczba wejściówek była, co prawda ograniczona, ale niestety chyba do miliona. Postanowiłem jednak nie zmieniać tematu rozmyśleń tylko ich podmiot. Zastanawiałem się więc jaki jest sens bycia tak wielu ludzi na tej planecie w tej jaskini, w tym momencie.
Dzień przedostatni został ogłoszony dniem plaży, piasku i Słoneczka. Założyłem więc żółtą koszulę i udałem się na zakończenie morza zwieńczone piaskiem, lub jak kto woli piaskową granicę między wyspą a morzem.
Na ostatni dzień odłożona została podróż najdłuższa, bowiem na drugi koniec wyspy. Wyprawa na Cap Formentor, okazała się być bogatą w piękne widoki i kręte drogi. Super przygoda jeśli twoje auto ma przynajmniej 120 KM i świetna gra strategiczna jeśli ma ich mniej, lub walka o przetrwanie jeśli jedziesz rowerem i ośmielisz się odezwać do panów w radiowozie.(to dłuższa historia, taka na "przy piwie", choć w rzeczywistości jest dość krótka, ale piwo to dobry pomysł)
Teraz gdy wylałem już moje frustracje, mogę zająć się bardziej szczegółowym opisem, a ten proszę traktować jako spis treści tego, co dopiero napiszę. Dziękuję więc za uwagę i zapraszam do następnych wpisów które już nie długo.
Qbala Kapelusz













Dobry wybór. Parafrazując klasyka - uważam, że Mallorca jest wspaniała. Musi być dobra. Jakby była do niczego, to tyle ludzi by tam nie jeździło.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że niebawem napiszesz, dlaczego drzewko ze zdjęcia nr 5 ma kubraczek :P